8 sierpnia 2008

Zachód Warszawy okiem obserwatora ptaków


Wielu miłośników przyrody uważa, że aby podziwiać zwierzęta należy udać się w daleką podróż do dzikich ostępów, a ze stolicy należy udać się co najmniej do Puszczy Kampinoskiej. Na szczęście wiele zwierząt już dawno przystosowało się do życia w warunkach miejskich, a na przedmieściach czują się wręcz wyśmienicie. Kto w Warszawie ma ochotę zobaczyć trochę ptaków sam lub pokazać dziecku jak wyglądają niektóre z nich (a nie chce mu się iść do zoo), powinien wyruszyć na obrzeża stolicy, np. na zachód (Wola-Jelonki-Bemowo).
Dobrym miejscem do obserwacji i fotografowania ptaków miejskich jest Park Szymańskiego na Woli (między ulicami Elekcyjną, Wolską, Prymasa Tysiąclecia i Górczewską). W ładnym i przestronnym parku roi się od wron, gawronów, kawek, srok, wróbli, grzywaczy, sierpówek, a w stawie 100 metrów od ulicy Wolskiej zawsze można zobaczyć niepłochliwe krzyżówki i łyski.
Świetnym miejscem do obserwacji gatunków parkowych i leśnych jest z kolei park przy fosie na Bemowie (pomiędzy ulicami Obrońców Tobruku i Księcia Bolesława). Okolica obfituje w sójki, wilgi, dzięcioły duże i zielone, a także dzwońce i czyże. Zobaczyć tu można również muchołówki szare, a także bażanty.


Kto nie widział nigdy skowronka, a chciałby go zobaczyć, powinien udać się na Jelonki, na ulicę Batalionów Chłopskich i iść nią do końca i dalej polną drogą. Tam bez problemu dostrzec można zarówno skowronki, jak i wiele innych ptaków. Sporo jest pliszek siwych i żółtych, świergotków polnych, a także kuropatw i pustułek. Czasem można usłyszeć głos przepiórki, a nawet zobaczyć błotniaka stawowego.
Każdy Warszawiak mieszkający na lewym brzegu Wisły może więc dotrzeć do niezłych miejsc obserwacji ptaków w ciągu niecałej godziny. Warto więc czasem zamiast oglądać filmy przyrodnicze wziąć lornetkę i ruszyć w teren, nie trzeba w końcu od razu jechać do Amazonii...

Szakal

Brdą przez Bory Tucholskie



Na Pomorzu Zachodnim sporo jest pięknych miejsc. Wiele osób jeździ nad Drawę, ale mniej turystów odwiedza Brdę, którą uważam za jeden z najlepszych i najatrakcyjniejszych szlaków kajakowych w Polsce. W odróżnieniu od wielu innych rzek nie można tu mówić o monotonii. Rzeka na różnych odcinkach płynie to przez lasy, to przez łąki, to przez bagna. Raz jej nurt jest leniwy i spokojny, czasem wartki i płynie się jak po rzece górskiej. Brda przepływa przez mnóstwo różnej wielkości jezior, wiele z nich jest po prostu wymarzonym miejscem do kąpieli. W odróżnieniu od Mazur ludzi jest tu znacznie mniej, na brzegach jest znacznie czyściej, a nad niektórymi jeziorami możemy rozkoszować się niezmąconą ciszą przez cały dzień, bo np. pływa po nim tylko jeden rybak.

Wybierając się na Brdę warto przemyśleć , który odcinek wybrać. Oczywiście w dwa tygodnie, a nawet krócej, można przepłynąć całą spławną część, ale zmusza to do pośpiechu i nie pozwala zbyt na piesze zwiedzanie okolicy. Górna część Brdy przypomina nieco Czarną Hańczę czy Korytnicę i polecam ją przede wszystkim osobom poszukującym ciszy i nieco bardziej doświadczonym kajakarzom (sporo przeszkód). Dolny bieg Brdy jest idealny dla rodzinnych spływów. Wiele pięknie położonych pól biwakowych i miejsc do kąpieli (zarówno nad rzeką jak i nad jeziorami). Duże wrażenie robią mosty pod którymi przepływa się stosunkowo często. Warto odwiedzić Fojutowo, by zobaczyć akwedukt z XIX w.
Brda płynie przez Bory Tucholskie. Nie należy zapominać, że jedynie niewielki ich fragment leży na terenie parku narodowego, natomiast mnóstwo cudownych krajobrazów można podziwiać również na terenie Zaborskiego i Tucholskiego Parku Krajobrazowego. W dolinie Brdy nie ma zbyt wielu obszarów bagiennych przez co stosunkowo mało tu komarów. Dokuczają głównie gzy, jednak w porównaniu z innymi ciekami jest tu ich umiarkowana liczba. Warto każdego dnia zwiedzić tereny w pewnej odległości od rzeki. Sporo jest tu malowniczych duktów leśnych i małych jeziorek oligotroficznych. Głównie w parku narodowym występują jeziora lobeliowe, które stanowią pewną ciekawostkę geograficzno-florystyczną.


Bogactwo przyrodnicze w Dolinie Brdy jest ogromne. Wystarczy powiedzieć, że nad rzeką codziennie można zobaczyć zimorodka, czy tracze nurogęsi, a przy odrobinie szczęścia schodzące do wodopoju jelenie i dziki. Bardzo przyjemne wrażenie robi czysta woda Brdy. W wielu miejscach widać dno mimo głębokości 4 metrów. Co jakiś czas pod wodą dostrzec można jakąś naprawdę grubą rybę, raz widziałem tu szczupaka półmetrowej długości.
Dzięki dość dobrze rozwiniętej infrastrukturze turystycznej i sieci dróg leśnych warto wybrać się w Bory Tucholskie również rowerem. Jako bazy wypadowe szczególnie polecam miejscowości Swornegacie i Charzykowy. Gdy tylko odwiedzicie te okolice przekonacie się, że jest to naprawdę śliczny region.
Szakal

30 lipca 2008

Puszcza Knyszyńska – raj dla grzybiarzy


Wszyscy znają Podlasie z wielokulturowości (obok katolików żyje tu ludność prawosławna , Tatarzy i Żydzi). Wiele osób kojarzy ten region z bogatym światem fauny i flory, jednak mniej osób wie, że jest to region wprost wymarzony dla grzybiarzy. Wielu powie, że grzyby można zbierać w każdym lesie (oczywiście o ile nie jest to obszar chroniony), jednak z doświadczenia wiem, że mało który region w Polsce obfituje w takie ilości grzybów.
Szczególnie godne polecenia są okolice Białegostoku, a zwłaszcza obrzeża Puszczy Knyszyńskiej. Można tu z powodzeniem wybrać się jesienią na weekend. Jeżeli przez ostatnie dni padało, mamy zagwarantowane udane zbiory. Najlepiej wyruszyć wczesnym rankiem (5-6 rano), zresztą grzybiarze wiedzą o tym doskonale.

Najlepsze miejsca godne polecenia to lasy w okolicach bardzo malowniczych miejscowości:
Krynki, Kruszyniany, Waliły i Królowy Most (tu kręcono „U Pana Boga za Piecem”).
Na maślaki warto polować w niedużych odległościach od wsi. Wystarczy wjechać w dowolną gruntową drogę i dojechać do łąk przy jakimś młodniku. Kilka razy zdarzało się, że w ten właśnie sposób zbieraliśmy pierwsze kilogramy grzybów. Warto pamiętać o odpornym ubraniu, którego nie szkoda i badać gęste zagajniki młodych świerków. Pewnego razu zdarzyło się że tuż pod wsią w niepozornym młodniku nazbierałem z rodziną w ciągu 20 minut 4 kg młodych zdrowych maślaków.

Po borowiki, koźlaki i rydze lepiej udać się w głąb lasu. Tutaj liczy się przede wszystkim doświadczenie, kto zna grzyby, wie w jakim krajobrazie powinien szukać odpowiednich gatunków. Pamiętajmy, że w zasadzie można szukać wszędzie oprócz suchych i jeszcze młodych lasów sosnowych. Najważniejsze, że grzybów jest pod dostatkiem. Nawet przy dużej liczbie zbierających, jest duża szansa, że znajdziemy miejsca przeoczone, gdzie będzie rosło kilka dorodnych okazów.

Wędrując po puszczy ze wzrokiem wlepionym w runo leśne nie trudno się zgubić dlatego dobrze jest mieć ze sobą kompas, mapę i co kilkanaście minut kontrolować, w jakim punkcie się znajdujemy. Warto też sprawdzić czy nasi współtowarzysze (o ile są) nie oddalili się zanadto. Dzięki temu unikniemy wielogodzinnych nawoływań i dzwonienia (czasem zasięg komórki jest przerywany).

Życie turysty na biebrzańskich bagnach


Biebrza to niezwykła rzeka. Po pierwsze dlatego, że płynie poprzez ogromne bagna nie przekształcone zbytnio przez ludzi, a po drugie dlatego, że w niektórych miesiącach łatwiej spotkać tu Holendra czy Niemca niż Polaka. Od nich wszystkich łatwiej za to zobaczyć łosia..
Płynąc po Biebrzy od razu zauważyć można, że rzeka bardzo meandruje i ma dość silny nurt. Ma to swoje dobre i złe strony. Dla kajakarzy jest to lekko denerwujące, bo nie można się porządnie rozpędzić, co chwila zakręt, za nim następny i następny. Dla osoby która płynie szerszą łodzią lub pontonem jest to duża wygoda, gdyż może położyć się wygodnie, a łódź niesie sama, słońce opala ze wszystkich stron. Gdy widzimy interesujący obiekt możemy przyjrzeć się mu kilka razy zanim zniknie za murem wysokich trzcin. Jest to ważne zwłaszcza dla fotografów i obserwatorów zwierząt.
Mało wygodne na Biebrzy jest to, że miejsc do postoju jest stosunkowo niewiele. Poza okolicami większych miejscowości (takich jak Goniądz czy Osowiec) brak lepszych miejsc do kąpieli. Niewiele lepiej jest zresztą na Ełku czy Jegrzni, skądinąd pięknych rzekach. Niezbyt przyjemne jest również to, że często przez kilka kilometrów nie widać nic oprócz trzcin. Nawet ornitolodzy i miłośnicy ciszy mogą doznać na takich odcinkach lekkiego znudzenia. Gdy tylko zobaczy się fragment skoszonej łąki, na której można stanąć suchą nogą natychmiast chce się wyjść. Raz w ten sposób zostawiłem z ojcem łódź i poszliśmy na rekonesans po okolicy, jednak po kilku minutach zauważyliśmy z daleka, że nasz ponton odpływa. nurt w tym miejscu dość rwący, ale największy problem to nie dopłynąć do niego, ale do niego wejść. Challenger 500 o grubych burtach to ponton dość spory, ale z wody nie da się na niego wejść, gdy jest pusty nie wywracając go. Problem w tym, że poza łączką, gdzie przycumowana była łódź wszędzie na obu brzegach rosły 2 metrowe trzciny. Trzeba było przyholować ponton do nich, wleźć na podwodne korzenie trzcin i odbić się by dostać się na łódź...
Często nad Biebrzą trudno o sklep czy w ogóle o ludzką osadę (zwłaszcza jeżeli płynie się pontonem) więc w czystą wodę lepiej zdobyć samemu. Wystarczy wziąć filtr do wody (taki zwykły dzbankowy kuchenny) przefiltrować odpowiednią ilość i przegotować. Robiłem setki razy na kilkunastu polskich rzekach i jeziorach i nigdy się nie zatrułem, ani tego nie żałowałem. Oczywiście metody tej nie należy stosować w terenach gdzie klasa czystości wody wynosi 3 lub gorzej (zwłaszcza w okolicach dużych miast). Widziałem śmiałka który tą metodą przefiltrował wodę z kałuży na drodze, ale ów zignorował, że jeździły tamtędy samochody i w wodzie były śladowe ilości benzyny. Chorował później przez tydzień..



Co do uciążliwości nad Biebrzą nie sposób nie wspomnieć o gzach i komarach. Człowiek po setnym ugryzieniu już się przyzwyczaja, ale chciałoby się uniknąć tego wszystkiego. W dzień na otwartych przestrzeniach królują gzy, które nie dają spokoju i czasem wolałem w upalny dzień wskoczyć do wody i płynąć kilometr przy łodzi niż narażać się na ich ataki. Wieczorami oraz w lasach panują za to komary. Rekordową ich ilość widziałem na południowym krańcu Czerwonego Bagna, gdzie letnim wieczorem w podmokłym olsie tropiłem młodego łosia. Gdy zbliżyłem się do niego na odległość 50 metrów i mogłem się mu przyjrzeć, zamarłem w bezruchu, wstrzymałem oddech. Wtedy usłyszałem tylko jeden wszechogarniający dźwięk – bzyczenie wygłodniałych komarów. W kilka sekund na każdym centymetrze kwadratowym miałem 1-3 komary. Mimo dość grubego odzienia jak na upał, natychmiast zacząłem być naturalnym dawcą krwi dla setek insektów. Widok łosia był jednak tego wart.

O ptakach nad Biebrzą wszyscy piszą więc nie będę się na ten temat szeroko rozwodził. każdy kto interesuje się ornitologią po prostu musi choć raz tu przyjechać (wiosną, latem czy wczesną jesienią).
Warto uzmysłowić sobie, że dla niektórych gatunków specjalnie przyjeżdżają tu na urlop ludzie z Europy zachodniej, których stać na wypoczynek na Karaibach. Ale mogę ich zrozumieć. W całej Holandii gniazduje np. kilka par żurawi, czyli tyle ile można zobaczyć tu codziennie nie ruszając się z miejsca. Błotniaka stawowego widzi się tutaj co 15 minut, czasem na nadrzecznych wierzbach siedzi ich po kilka. Kiedyś spotkaliśmy na polu namiotowym małżeństwo Holendrów, którzy stwierdzili, że przez kilka dni zobaczyli nad Biebrzą więcej gatunków ptaków wodno-błotnych niż przez kilka lat w Holandii.
I jeszcze o bobrach. Gdy wieczorem płynie się po Biebrzy z lewa i prawa dobiegają nas co jakiś czas odgłosy przypominające wrzucenia wielkiego kamienia do wody. To bobry. Są tu ich całe masy. Trudno wyobrazić sobie lepsze miejsce do ich obserwacji. Wystarczy po zmroku lub o świcie stanąć na brzegu, a po jakimś czasie zobaczymy w wodzie ciemny punkt przesuwający się pod prąd.

Mimo trudów które nas tu czekają, naprawdę warto tu przyjechać.
Szakal

Drawa - naprawdę dzika rzeka


Wybierając się na Pomorze Zachodnie warto pamiętać o malowniczych rzekach, które tam toczą swoje wody. Spływałem po wielu z nich, a Drawa zrobiła na mnie szczególne wrażenie. Dla kajakarzy, a także wszystkich turystów pieszych Drawieński Park Narodowy ma naprawdę wiele do zaoferowania.


Jeżeli mamy ochotę na spływ (kajakowy lub innym typem łodzi) warto zacząć od lewego dopływu Drawy – Korytnicy. Ta niewielka, dzika rzeka prawie nie uczęszczana przez turystów jest po prostu prześliczna. Brzegi Korytnicy porastają piękne i potężne bory sosnowe pełne zwierząt, wszędzie pełno jest jagód i grzybów. Rzeka ma bardzo czystą wodę, w nurcie często można dostrzec spore pstrągi i szczupaki. Dużo jest ładnych miejsc, gdzie można urządzić piknik lub popływać.


Przy ujściu Korytnicy do Drawy napotykamy duże pole biwakowe „Bogdanka”, skąd można zrobić kilka ciekawych wypadów w teren, m. in. do OOŚ „Tragankowe Urwisko”, gdzie z wysokiego na 30 metrów brzegu można podziwiać naprawdę dziką i nieujarzmioną Drawę. Rośnie tu kilka rzadkich gatunków sucholubnych roślin, m.in. traganki oraz podejźrzon księżycowy. Okolica porośnięta kwaśną buczyną roi się od dzikich zwierząt. Na kilku wieczornych wyprawach widziałem dziki i jelenie, a także kilka sów.
Płynąc Drawą ma się wrażenie, że czas cofnął się o tysiąc lat, okolica wygląda jakby człowiek tu nigdy nie zawędrował. Oczywiście w środku sezonu zdarzają się dni, gdy spotyka się sporo innych spływów, jednak nie jest to na szczęście norma. Pola namiotowe nad Drawą są naprawdę malowniczo położone i kto pierwszy raz jest tu na spływie kajakowym pokocha tę formę turystyki.


Niedaleko wsi Moczele znajduje się pole namiotowe, z którego warto wybrać się nad Jezioro Ostrowiec leżące w dolinie rzeki Płocicznej. Ta część Drawieńskiego Parku Narodowego jest jednym z najcenniejszych przyrodniczo fragmentów Pomorza Zachodniego. Gdy wybrałem się tam z bratem obu nas zszokowała wręcz niczym niezmącona cisza. Gdy przez piękny sosnowy las doszliśmy nad jezioro odnieśliśmy wrażenie, jakbyśmy byli jedynymi ludźmi w promieniu kilkunastu kilometrów. Czysto, żadnych śmieci, po drodze nie zobaczyliśmy ani jednego papierka ani butelki.


Świeże powietrze, ogromne czyste jezioro z wyspami zamieszkanymi przez czaple i kormorany. Po jeziorze pływają perkozy i gągoły, w oddali krąży dorosły bielik. Dosłownie jak z obrazka. Wystarczy tylko dojść nad rzekę Płociczną, aby uświadomić sobie, że miejsce to jest naprawdę wyjątkowe w skali Europy. Rzeka ta jest jedną z najczystszych kraju. Występuje tu troć wędrowna i potokowa, masa innych ryb. Licznie występują wydry i bobry. To jedna z najbardziej dzikich rzek środkowej Europy.


Aby przekonać się, że u nas także można skutecznie chronić przyrodę i daje to niezwykłe efekty powinno się zobaczyć to miejsce na własne oczy.


Szakal

23 lipca 2008

Wojenne pomniki

Warszawa została boleśnie naznaczona podczas drugiej wojny światowej. Zniszczenia sięgające prawie 70% ówczesnej zabudowy, śmierć blisko połowy mieszkańców, trwająca latami odbudowa – to wszystko czyni z wojny najtragiczniejszy okres w historii miasta. Przyjrzymy się dziś, jak stolica wspomina swoich wojennych bohaterów i wyruszymy szlakiem najciekawszych pomników związanych z tym okresem.


Pomnik Mikołaja Kopernika
Ustawiony przed Pałacem Staszica (siedzibą PAN) przy Krakowskim Przedmieściu.
Ufundowany przez Stanisława Staszica, a odsłonięty przez Juliana Ursyna Niemcewicza w 1830 r., pomnik Kopernika stał się podczas wojny obiektem akcji sabotażowej, opisanej zresztą przez A. Kamińskiego w „Kamieniach na szaniec”. Niemcy zasłonili tablicę z napisem Mikołajowi Kopernikowi Rodacy, własną inskrypcją mającą świadczyć o niemieckim pochodzeniu astronoma. 11 lutego 1942 r. Maciej Aleksy Dawidowski PS. „Alek” zerwał niemiecką płytę i ukrył ją w śniegu. W 1944 r. pomnik Kopernika został przeznaczony na złom, ale uniknął zniszczenia.

Pomnik Małego Powstańca
Ustawiony na ul. Podwale, przy murach obronnych.
Pomnik projektu Jerzego Jarnuszkiewicza, odsłonięty w 1983 r. upamiętnia najmłodszych uczestników Powstania Warszawskiego. Wystawiony ze składek harcerzy.

Pomnik Powstania Warszawskiego
Ustawiony przy pl. Krasińskich przy gmachu Sądu Najwyższego.
Jeden z najciekawszych pomników stolicy, projektu Wincentego Kućmy i Jacka Budyna. Realistyczne postacie uchwycono w ogniu walk i podczas wchodzenia do kanału. Właz, którym ewakuowali się powstańcy ze Starego Miasta faktycznie znajduje się kilkanaście metrów dalej, na skrzyżowaniu ulic Długiej i Miodowej. Pomnik ku czci warszawskich powstańców wystawiono w całości ze składek, a odsłonięto 1 sierpnia 1989 r.

Głaz upamiętniający akcję pod Arsenałem
Ustawiony przy ul. Długiej na rogu budynku dzisiejszego Muzeum Archeologii.
W miejscu przeprowadzenia 26 marca 1943 r. „akcji pod Arsenałem” stoi dziś głaz i symbol Polski Walczącej upamiętniające to wydarzenie. W wyniku akcji zbrojnej członkowie Szarych Szeregów odbili z transportu więziennego Jana Bytnara ps. „Rudy” i 20 innych więźniów. Pomnik stanął w 60. rocznicę akcji, z inicjatywy weteranów AK z batalionów „Zośka” i „Parasol”.

Pomnik bohaterów spod Monte Cassino
Ustawiony w parku Krasińskich, nieopodal ulicy Andersa i Muzeum Archeologii.
Wysoki pomnik o abstrakcyjnej formie upamiętania żołnierzy 2. Korpusu Polskiego, którzy walczyli i zginęli w bitwie pod Monte Cassino. Odsłonięty w 55. rocznicę walk.

Pomnik Stefana Starzyńskiego
Ustawiony przed Błękitnym Wieżowcem na pl. Bankowym.
Pomnik jednego z najwybitniejszych prezydentów Warszawy, który sprawował swój urząd w latach 1934-39 a jednocześnie dowódcy obrony stolicy we wrześniu 1939 r., który wzywał mieszkańców do walki w słynnych odezwach radiowych. Pomnik projektu Andrzeja Renesa przedstawia postać prezydenta pochylonego nad planem stolicy. Stefan Starzyński ma w Warszawie w sumie 3 poświęcone mu pomniki – na pl. Bankowym, w Ogrodzie Saskim i w al. Niepodległości.

Nike
Ustawiony na skarpie po prawej stronie przy trasie W-Z, jadąc w kierunku mostu Śląsko-Dąbrowskiego.
Pomnik Bohaterów Warszawy 1939-45 r. przestawia postać kobiety z uniesionym mieczem. W konkursie na pomnik rozpisanym przez Radę Narodową w 1956 r. wygrał projekt słynnego rzeźbiarza Mariana Koniecznego, który przedstawił boginię zwycięstwa Nike jako symbol walczącej Warszawy. Wcześniej zlokalizowany był na pl. Teatralnym, ale w związku z odbudową pałacu Jabłonowskich w latach 90. został przeniesiony w obecne miejsce i osadzony na wyższym o kilka metrów cokole.

Pomnik Bohaterów Getta
Ustawiony pośrodku skweru przy ul. Zamenhoffa
Pomnik wzniesiono w 1948 r. w miejscu pierwszych starć bojowników powstania w getcie z Niemcami. Co ciekawe zbudowano go z kamienia przeznaczonego na przyszłe pomniki III Rzeszy. Pomnik projektu Natana Rappaporta przedstawia w formie płaskorzeźb walkę (od strony zachodniej) i męczeństwo (od strony wschodniej) narodu żydowskiego.


Pomnik Ofiar Pawiaka
Ustawiony na rogu al. Jana Pawła II i ul. Dzielnej
Warszawskie więzienie Pawiak znajdujące się na Muranowie zostało zbudowane jeszcze przez władze rosyjskie w poł. XIX w., a podczas okupacji od 1939 r. było wykorzystywane przez Niemców. Podczas wojny więziono tu w sumie ok. 120 tys. osób. Po budynku wysadzonym w powietrze przez hitlerowców pozostał tylko słup bramy i rosnące przy murze drzewo, do którego rodziny ofiar stopniowo przyczepiały pamiątkowe tablice. Obecnie uschnięte drzewo zastąpiono brązowym odlewem – tabliczki pozostały.


Pomnik Barykada Września
Ustawiony obok Hali Banacha przy ul. Grójeckiej, blisko skrzyżowania z ul. Bitwy warszawskiej 1920 r.
Pomnik upamiętniający obronę Warszawy we wrześniu 1939 r. znajduje się w przybliżeniu w miejscu ustawienia wrześniowych barykad chroniących przed wejściem hitlerowców do stolicy. W bohaterskiej walce trwającej od 8 do 27 września mieszkańcy wspomagali słynne pułki "Dzieci Lwowskich", "Strzelców Suwalskich" oraz "Robotnicze Bataliony Obrony Warszawy". Pomnik zaprojektował w 1979 r. prof. Julian Pałka.

Warszawskie Wieżowce - wczoraj

Warszawskie wieżowce – wczoraj


Jeżeli chcemy zobaczyć w Warszawie połączenia starych i nowych symboli, to najwięcej takich przykładów znajdziemy prawdopodobnie w ścisłym centrum miasta. Architektura stołecznego centrum przez wielu architektów i miłośników Warszawy jest krytykowana za niespójność form, a urbanistom zarzuca się brak konsekwencji i chaotyczne planowanie. Ale to właśnie tutaj znajdują się najwyższe budynki Warszawy, a wśród nich najwyższe budynki w Polsce. Przyjrzyjmy się więc wybranym obiektom „warszawskiego city”, którego krajobraz znaczą liczne sylwetki wieżowców.

Warto zaznaczyć, że określenia „city” możemy używać bez kompleksów i cienia ironii. W Warszawie jest ok. 30 wieżowców o wysokości ponad 65 m, a także około 50 wieżowców w trakcie realizacji. Pod tym względem Warszawa należy do najwyższych miast w Europie po Moskwie, Paryżu, Frankfurcie nad Menem i Londynie.
Największe nagromadzenie wieżowców to teren między ulicami Świętokrzyską, Emilii Plater, Wspólną, Chałubińskiego i al. Jana Pawła II.

Budynek PAST-y i Prudential
Ul. Zielna 39, całkowita wysokość 52 m, 11 kondygnacji
Na początku gmach PAST-a zajmuje honorowe miejsce na naszej liście, choć nie należy do najwyższych budynków miasta. Pierwszy wieżowiec Warszawy zbudowany został w pierwszej dekadzie XX w. dla szwedzkiego Towarzystwa Akcyjnego Telefonów "Cedergren". Od 1922 był własnością Polskiej Akcyjnej Spółki Telegraficznej – stąd do dzisiaj używana nazwa PAST-a. Najcięższe losy budynku przypadły na czas powstania warszawskiego, kiedy to o PAST-ę toczyły się zacięte walki. Przypomina o tym kilkumetrowej wysokości znak Polki Walczącej, ustawiony na dachu.
pl. Powstańców Warszawy 9, całkowita wysokość 66 m, 16 kondygnacji
Prudential, mieszczący dziś Hotel Warszawa, był pierwszym prawdziwym drapaczem chmur i przerósł budynek PAST-y nie tylko w wysokości, ale i technologii – była to stalowa konstrukcja na żelbetowych fundamentach. Zbudowany został w 1934 r. jako siedziba Towarzystwa Ubezpieczeń Prudential, pełnił funkcję biurowca i apartamentowca. Na dachu wieżowca w 1936 r. ustawiony został pierwszy nie tylko w Polsce ale i w Europie, eksperymentalny nadajnik telewizyjny, zanim zrobili to Niemcy na olimpiadę w Berlinie. Po wojennych zniszczeniach budynek odrestaurowano, ale już w stylu socrealistycznym. Czeka nas kolejna modernizacja wieżowca – czy będzie to powrót efektownego stylu art deco?

Pałac Kultury i Nauki
pl. Defilad 1, całkowita wysokość 237 m, 42 kondygnacje
Dla jednych warszawiaków powód do dumy, dla innych – do wstydu. Najwyższy budynek w kraju wciąż budzi kontrowersje, co jakiś czas pojawiają się nawet plany rozebrania budowli i zagospodarowania placu Defilad. Ale chyba charakterystyczny kształt wzrósł już na stałe w krajobraz centrum i stał się jednym z najczęściej przywoływanych symboli Warszawy. W 2007 r. Pałac został wpisany do rejestru zabytków. PKiN według projektu Lwa Rudniewa został ukończony w 1955 r. po zaledwie 3 latach budowy, jako dar narodu radzieckiego, otrzymał imię Józefa Stalina. Podobno ślad po tym napisie przetrwał jeszcze do roku 2000, kiedy odnawiano elewację budynku. Na 30. piętrze znajduje się taras widokowy. Polecam szczególnie panoramę wieczorną, którą można podziwiać w letnie miesiące, wówczas taras otwarty jest do późna. Co warto zobaczyć w środku – Muzeum Techniki, Muzeum Ewolucji, Salę Kongresową, Pałac Młodzieży to absolutna podstawa. Do dziś słyszy się legendy o labiryncie korytarzy prowadzących do nieodkrytych pomieszczeń, a nawet o tajnych przejściach z Pałacu do strategicznych punktów Warszawy, jak Dworzec Centralny czy dawna siedziba partii. Kto wie, może jest w tym ziarno prawdy?